piątek, 5 listopada 2010

Włoch za granicą czyli obyczaje kulinarne...;))

Po moim miesięcznym pobycie w Austrii nasunęło mi się nieco myśli dotyczących różnic naszych, włoskich i polskich ,kultur i przyzwyczajeń.
Włoch to oczywiście nie ja... byłem w towarzystwie trzech rodowitych Sycylijczyków z Palermo. O ile wcześniej już zaobserwowałem u większości Włochów przywiązanie do tradycji kulinarnych swego kraju i niechęć do kuchni obcych, jako niższych w rozwoju, czy też może  trujących wręcz dla organizmu włoskiego, o tyle teraz spotkałem się wręcz z fanatyzmem kulinarnym...;))
Śniadanie: na modę włoską oczywiście ...pomimo -3C na dworze i perspektywy spędzenia 10 godzin po za domem...
Obiad: tylko i wyłącznie składniki dostępne we Włoszech i znane im z kuchni...
chyba pół dnia tłumaczyłem im, że seler posiada również bulwy, a pietruszka to nie tylko natka, ale i korzeń...;))
Jak już zostałem dopuszczony do garów, stał nade mną kontroler bacznie obserwując, czy nie dodam czegoś godzącego w ich poczucie smaku...;D
Fakt, muszę się pochwalić, że co prawda nie było to danie kuchni włoskiej, ale i tak zebrałem aplauz  za przygotowaną przeze mnie potrawę...;))
Wniosek jaki mi się nasunął: w swoim fanatyzmie kulinarnym tracą  wiele, bo nie lubią nie tego, czego posmakowali i im nie smakuje, ale tego czego nie lubią z założenia...

1 komentarz:

  1. Mój mimo że lubi wiele polskich potraw, gdy pojechaliśmy pierwszy raz razem do moich rodziców, brał się tam za gotowanie makaronów. Niby głupie spaghetti, ale musiał zrobić :). I że to niby specjalnie dla moich rodziców gotował, nie ;) Aby spróbowali jakiegoś włoskiego dania ;)

    OdpowiedzUsuń

Twój komentarz jest wprawdzie moderowany, ale zawsze mile widziany...;))