wtorek, 31 sierpnia 2010

Cimitero...

Wiem...kiepski temat na post na blogu, ale jakoś mi się tak...
Zastanawiałem się wielokrotnie i współczułem zaocznie grabarzom w tej części Włoch...
Wszystko dlatego, że wiem jak płyciutko (czasami nawet 10 cm) można natrafić na blok wapienny o szerokości kilku m...
Moja ciekawość została zaspokojona, bo w końcu przez czysty przypadek zawędrowałem na cmentarz...
otóż nie kopie się tutaj dołów, a stawia wielopiętrowe, zależnie od zasobności, rodzinne grobowce...

czwartek, 26 sierpnia 2010

Orecchiette al cime di rape...;))

dzisiejszy obiad to wynik mojego lenistwa i abnegacji...
w oryginale to by się nazywało orecchiette al cime di rape, ale...
po jeden zamiast orecchiette wrzuciłem tofe...no bo mi się do sklepu iść nie chciało...
zamiast cime świeże użyłem ze słoika...o tej porze nie rosną...
cime i czosnek...(też słoikowy) na patelnię...makaron do gara...
i jeszcze te niedorośnięte rybki co to nie wiem jak się pisze dorzuciłem...też ze słoika...;ppp
słoik jako dowód rzeczowy...;pp


wtorek, 24 sierpnia 2010

Lumache, lumachini albo po prostu ślimaki i ślimaczki...

Kiedy kilka lat temu przyjechałem do Włoch, prawie rok czasu spędziłem na totalnym pustkowiu wśród pól w pobliżu Lecce. Nic więc dziwnego, że gdy tylko zauważyłem na horyzoncie jakiegoś tubylca pędziłem do niego i zatruwałem życie pytaniami: co robisz, a po co to zbierasz, a jak to się je...
Całe szczęście, że natrafiałem na ludzi wyjątkowej wręcz otwartości i życzliwości, bo nie wiem, czy mnie osobiście starczyłoby cierpliwości na odpowiadanie na setki pytań zadanych mieszanką języka włoskiego z migowym...;))
Byli to przeważnie mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy bądź w celu zarobkowym, bądź też dla zaopatrzenia własnej spiżarni zbierali, w zależności od pory roku cykorię, lampascioni, rucolę, szparagi czy też ślimaki...

Dzisiaj o tych ostatnich...


Początkowo nie przejawiałem zbytniej ochoty na zabawy kulinarne z tym pełzającym przysmakiem...za to wytrwale zbierałem je obdarowując napotkanych Włochów ... ale pewnego dnia ...najwyraźniej już dojrzałem i poprosiłem mojego włoskiego przyjaciela o przysługę... ;) Wręczyłem mu torbę ślimaków i poprosiłem, żeby przywiózł mi chociaż jednego na spróbowanie po przyrządzeniu... Luigi, zaczął konsumpcję już na miejscu, na surowo, ale ja , aż taki odważny nie byłem...
Po obmyciu wygrzebanych z ziemi ślimaków rzuciliśmy je na patelnię i zjedliśmy maczając w oliwie , pieprzu i soli...

niedziela, 22 sierpnia 2010

baza noclegowa

Niestety jest to punkt newralgiczny południa Włoch... Nie, wcale nie ze względu na brak hoteli, pensjonatów, czy też kwater prywatnych, ale ze względu na proporcje cen do jakości świadczonych usług...
Wielu właścicielom wydaje się, że turyście wystarczy dać jedynie łóżko z niezmienianym, a nawet nie czyszczonym od lat materacem i będzie zadowolony.
Oczywiście za jak największe pieniądze...;)
Na szczęście nie wszyscy wychodzą z tego założenia i są placówki, gdzie można rzeczywiście poczuć się usatysfakcjonowanym pobytem i płaconym rachunkiem...
Jednym z takich miejsc, które przyznaję bardzo korzystnie mnie zaskoczyło jest B&B Messapico

sobota, 14 sierpnia 2010

Pizza...

Myślę , że jest to jeden z tematów wartych poruszenia...
Pizza we Włoszech urasta do rangi niemal dzieła sztuki...i po bliższym przyjrzeniu się jej wytwarzaniu na to zasługuje... Pizzaiolo, bo tak się nazywa po włosku osoba je wytwarzająca brzmi we Włoszech dumnie :) Jest to tutaj jeden z lepiej płatnych zawodów... bo dobry pizzaiolo to skarb.
Podstawową różnicą pomiędzy pizzą podawaną w Polsce i tą włoską jest piec.

Szanująca się pizzeria używa tylko i wyłącznie pieca na drewno i to drewno nie byle jakie, a oliwne. 

Woda...

Nie...zdecydowanie nie pomyliłem czcionki...Chodzi mi o związek chemiczny o nazwie H2O, który to jest spożywany, a nawet niezbędny do życia...;)
We Włoszech , a szczególnie ich południowej części są problemy z wodą...
Większość nadmorskich punktów gastronomicznych i hoteli nie jest podłączona do sieci wodociągowej i w związku z tym , dla oszczędności korzystają z własnych studni bardzo często nieautoryzowanych i nie badanych pod kątem zdrowotnym.
Dwa lata temu rozpoczęła się akcja kontroli z ramienia tutejszego Sanepidu. Wynikiem było zamknięcie kilkudziesięciu lokali gastronomicznych i hoteli.
Oczywiście nie jest to powodem do paniki, należy jednak pamiętać, że to co wycieka z kranu niekoniecznie nadaje się do picia...a może być nawet słone.
Wodę dla celów gastronomicznych dowozi się cysternami, a ujęcia z wodą pitną powinny być oznakowane. Na wszelki wypadek jednak lepiej zaopatrzyć się w zapas wody mineralnej .