odzyskałem apetyt...;)
znaczy zadobyłem sobie porządny plasterek karkówki końskiej i usmażyłem na bardzo grubej soli..;)
i przyznaję, że warto było pomimo tego, że sól opóźniła smażenie i oczekiwanie na posiłek się przedłużało...
skropiłem z lekka balsamico
troszkę zieleniny
i na deser mrożone opuncje
a teraz amaro i jakaś godziwa , nie wymagająca wysiłku umysłowego rozrywka..;)
Puglia...królestwo wina i oliwy...kuchnia włoska w pełnym tego słowa znaczeniu... Kilka słów na temat regionu, kuchni...bazy turystycznej... kilka porad gdzie warto zajrzeć, i które miejsca omijać szerokim łukiem...:)
niedziela, 30 grudnia 2012
jaja z Ramsaya..;)
jaja z Ramsaya
znaczy wk..wił mnie koleś...;)
ziemniaki ugotowałem z pół krzakiem rozmarynu i liściem laurowym..;)
przecisnąłem przez praskę...
dodałem cynamonu, gałki, soli i imbiru, pecorino, jajko i śmietany , wymiąchałem..
ulepiłem kulki
i usmażyłem..;)
znaczy wk..wił mnie koleś...;)
ziemniaki ugotowałem z pół krzakiem rozmarynu i liściem laurowym..;)
przecisnąłem przez praskę...
dodałem cynamonu, gałki, soli i imbiru, pecorino, jajko i śmietany , wymiąchałem..
ulepiłem kulki
i usmażyłem..;)
i w sumie część pierwsza była w pełni kompletna i może samodzielnie funkcjonować z powodzeniem jako antipasto...
ale wymyśliłem sobie mielone z ziemniakami, a ponieważ z ziemniaków zrobiłem pulpety z mielonego wypadałoby zrobić pure..;)
na małym ogniu zeszkliłem cebulę i peperoncino...
ogień na maks i wrzuciłem mielone..
pieprz, sól ...
i chlust rosso..a jak się zredukowało passata, i tak dusiłem pod przykryciem podlewając od czasu do czasu wywarem z warzyw..tak opkoło 2 godzin..:DDD
ale wymyśliłem sobie mielone z ziemniakami, a ponieważ z ziemniaków zrobiłem pulpety z mielonego wypadałoby zrobić pure..;)
na małym ogniu zeszkliłem cebulę i peperoncino...
ogień na maks i wrzuciłem mielone..
pieprz, sól ...
i chlust rosso..a jak się zredukowało passata, i tak dusiłem pod przykryciem podlewając od czasu do czasu wywarem z warzyw..tak opkoło 2 godzin..:DDD
niedziela, 23 grudnia 2012
dylemata mam...;{
dylemata mam...;{
wymyśliłem sobie wczoraj, że zrobię ciasteczka imbirowe...no bo jak ja sam sobie nie zrobię to kurna nikt mi nie zrobi przecież...
ale mi się nie chce...
i dylemata miałem, bo mi kilo cozzy z wczoraj zostało...tak sobie myślałem, że może faszerowane, ale w sumie takie małe, że by mnie trafiło przy otwieraniu przecież..po za tym już na wszelkie możliwe sposoby robiłem...znaczy nowości mi się chciało..;)
i wymyśliłem sobie..że niby z imbirem sobie zrobię...
i zapodam nawet dla potomności tę długą i nudną procedurę...:D
znaczy najpierw otworzyłem cozze... a raczej kazałem bydlęciom się otworzyć..znaczy wrzuciłem na oliwę rozgrzaną posiekany drobno czosnek..jak się zeszklił dorzuciłem cozze..i jak nie srujnę bianco... znaczy one lubia..i od razu wyłażą..pijaki jedne...i pieprznąłem je... pieprzem znaczy... coby nie było...
i oczywiście natka pietruszki, bo każdy wie, że należy przeżuć nieco coby odór alkoholu zabić i drogówka się nie czepiała...;)
rozebrałem bestyjki ...
zeszkliłem drobno posiekaną cebulę z peperoncino i wrzuciłem cukinię i ziemniaki w plasterkach...
z lekka podsmażyłem i podlałem wywarem warzywnym i przefiltrowanym rosołkiem spod cozzy...
i dusiłem...;)
oczywiście dodając łyżke imbiru.. dusiłem..:)
na koniec przecisnąłem przez praskę gęste..dodałem cozze.dopieprzyłem, dosoliłem podgotowałem i ..
dobre wyszło..;)
tylko kurna dylemata mam..:(
znaczy nie wiem jak ja mam to cudo nazwać..?????;>
wymyśliłem sobie wczoraj, że zrobię ciasteczka imbirowe...no bo jak ja sam sobie nie zrobię to kurna nikt mi nie zrobi przecież...
ale mi się nie chce...
i dylemata miałem, bo mi kilo cozzy z wczoraj zostało...tak sobie myślałem, że może faszerowane, ale w sumie takie małe, że by mnie trafiło przy otwieraniu przecież..po za tym już na wszelkie możliwe sposoby robiłem...znaczy nowości mi się chciało..;)
i wymyśliłem sobie..że niby z imbirem sobie zrobię...
i zapodam nawet dla potomności tę długą i nudną procedurę...:D
znaczy najpierw otworzyłem cozze... a raczej kazałem bydlęciom się otworzyć..znaczy wrzuciłem na oliwę rozgrzaną posiekany drobno czosnek..jak się zeszklił dorzuciłem cozze..i jak nie srujnę bianco... znaczy one lubia..i od razu wyłażą..pijaki jedne...i pieprznąłem je... pieprzem znaczy... coby nie było...
i oczywiście natka pietruszki, bo każdy wie, że należy przeżuć nieco coby odór alkoholu zabić i drogówka się nie czepiała...;)
rozebrałem bestyjki ...
zeszkliłem drobno posiekaną cebulę z peperoncino i wrzuciłem cukinię i ziemniaki w plasterkach...
z lekka podsmażyłem i podlałem wywarem warzywnym i przefiltrowanym rosołkiem spod cozzy...
i dusiłem...;)
oczywiście dodając łyżke imbiru.. dusiłem..:)
na koniec przecisnąłem przez praskę gęste..dodałem cozze.dopieprzyłem, dosoliłem podgotowałem i ..
dobre wyszło..;)
tylko kurna dylemata mam..:(
znaczy nie wiem jak ja mam to cudo nazwać..?????;>
sobota, 22 grudnia 2012
kolacja biednego rybaka..;)
sobie dzisiaj kolację biednego włoskiego rybaka zapodałem...
znaczy cozze crude z odrobinką pecorino, kilkoma drobinkami pieprzu tłuczonego , kroplą oliwy i balsamico, a do tego pajda mojego zakochanego chleba, szklanica rosso i surowe puntarelle na przegryzkę...;)
nie wiem jak komu, ale mnie nieodmiennie surowe małże kojarzą się jednoznacznie i teraz biedny nie wiem co zrobię z nadobytą tą drogą energią...;)
chyba chleb zagniotę, bo pół bochenka zeżarłem..:DDD
znaczy cozze crude z odrobinką pecorino, kilkoma drobinkami pieprzu tłuczonego , kroplą oliwy i balsamico, a do tego pajda mojego zakochanego chleba, szklanica rosso i surowe puntarelle na przegryzkę...;)
nie wiem jak komu, ale mnie nieodmiennie surowe małże kojarzą się jednoznacznie i teraz biedny nie wiem co zrobię z nadobytą tą drogą energią...;)
chyba chleb zagniotę, bo pół bochenka zeżarłem..:DDD
czwartek, 20 grudnia 2012
risotto con puntarelle..;)
zawsze chciałem to zrobić..znaczy risotto con puntarelle..;)
najpierw przygotowałem surowiec bazowy...
znaczy posiekałem ząbek czosnku i pociąłem puntarelle
zesmażyłem, posoliłem, popieprzyłem i wywaliłem na bok, a na patelni zeszkliłem cebulę i stostowałem ryż..;)
srujnąłem bianco, wywar warzywny..miąchanie, puntarelle... miąchanie...
i masło i pecorino i odpoczynek...;)
najpierw przygotowałem surowiec bazowy...
znaczy posiekałem ząbek czosnku i pociąłem puntarelle
zesmażyłem, posoliłem, popieprzyłem i wywaliłem na bok, a na patelni zeszkliłem cebulę i stostowałem ryż..;)
srujnąłem bianco, wywar warzywny..miąchanie, puntarelle... miąchanie...
i masło i pecorino i odpoczynek...;)
wtorek, 18 grudnia 2012
Rigatoni z cukinią.;)
nie znoszę okresu świątecznego..i nie znoszę siedzieć w domu...
znaczy bo zawsze coś głupiego wymyślę...
znaczy umyłem tę kuchenkę i tak se myślę, że w sumie to czas na obiad już i ona taka za czysta jakaś...
jak już zrobiłem spojrzałem na zegarek..znaczy, że niby 10 jest... ale w końcu wolność mamy i demokrację i sobie mogę obiad jeść o której chce..zresztą sobie drugi ugotuję jakby co..;)
na oliwie z czosnkiem i peperoncino rozpuściłem anchois i usmażyłem cukinię..na końcu skrapiając ją balsamico soląc , pieprząc i oprószając bułką tartą (z myślą o Madzi znaczy ta bułka..)...
potem wrzuciłem natkę pietruszki,rigatoni, zesmaczyłem i zeżarłem..;)
znaczy bo zawsze coś głupiego wymyślę...
znaczy umyłem tę kuchenkę i tak se myślę, że w sumie to czas na obiad już i ona taka za czysta jakaś...
jak już zrobiłem spojrzałem na zegarek..znaczy, że niby 10 jest... ale w końcu wolność mamy i demokrację i sobie mogę obiad jeść o której chce..zresztą sobie drugi ugotuję jakby co..;)
na oliwie z czosnkiem i peperoncino rozpuściłem anchois i usmażyłem cukinię..na końcu skrapiając ją balsamico soląc , pieprząc i oprószając bułką tartą (z myślą o Madzi znaczy ta bułka..)...
potem wrzuciłem natkę pietruszki,rigatoni, zesmaczyłem i zeżarłem..;)
niedziela, 16 grudnia 2012
Wątroba cielęca w miodzie i balsamico..;)
przygotowanie co prawda trwa trochę, ale efekt końcowy wart jest wszelkich wysiłków..:)
cebulę pociąłem na cieniutkie plasterki i rzuciłem na rozgrzaną oliwę..zesmażyłem na niewielkim ogniu ciągle mieszając, a gdy się zezłociła dodałem 1/2 szklanki wody, zmniejszyłem ogień i dusiłem pod przykryciem około 10 minut..
wrzuciłem wątrobę pociętą na niewielkie i cienkie kawałki i zwiększyłem płomień smażąc ją ok 10 minut z każdej strony, soląc i pieprząc...
rozpuściłem w kąpieli wodnej 2 łyżki miodu w łyżce balsamico z dodatkiem liścia laurowego... dodałem do gara ...zredukowałem...
i warto było..:)
cebulę pociąłem na cieniutkie plasterki i rzuciłem na rozgrzaną oliwę..zesmażyłem na niewielkim ogniu ciągle mieszając, a gdy się zezłociła dodałem 1/2 szklanki wody, zmniejszyłem ogień i dusiłem pod przykryciem około 10 minut..
wrzuciłem wątrobę pociętą na niewielkie i cienkie kawałki i zwiększyłem płomień smażąc ją ok 10 minut z każdej strony, soląc i pieprząc...
rozpuściłem w kąpieli wodnej 2 łyżki miodu w łyżce balsamico z dodatkiem liścia laurowego... dodałem do gara ...zredukowałem...
i warto było..:)
piątek, 14 grudnia 2012
niby pizza..;)
ostatnio gotowałem dla rozładowania wk..wa i relaksu... dzisiaj, bo jestem szczęśliwy..
i nawet może niespecjalnie jakiś powód szczególny mam do tej szczęśliwości..ot tak jak ta przysłowiowa żona sąsiada , która miniówkę o 10 cm krótszą założy... notabene zgrabniutka długowłosonoga blondynka...
znaczy niby nic , a cieszy...
a że człowiek szczęśliwy jest twórczy więc wymyśliłem sobie placek drożdżowy..drożdżówkę znaczy tak jakby..;)
znaczy kolistymi ruchami popieściłem...
jak żonę sąsiada...znaczy....
pomiziałem...
mozzarella... znaczy to nie brzydkie słowo jest..;)
i ta cielistość prosciutto cotto.;)
która się oprze..
znaczy gotowa..;)
a nawet skonsumowana ..
znaczy idę tworzyć dalej i mam nadzieję, że się nie upiekę..;)
i nawet może niespecjalnie jakiś powód szczególny mam do tej szczęśliwości..ot tak jak ta przysłowiowa żona sąsiada , która miniówkę o 10 cm krótszą założy... notabene zgrabniutka długowłosonoga blondynka...
znaczy niby nic , a cieszy...
a że człowiek szczęśliwy jest twórczy więc wymyśliłem sobie placek drożdżowy..drożdżówkę znaczy tak jakby..;)
znaczy kolistymi ruchami popieściłem...
jak żonę sąsiada...znaczy....
pomiziałem...
mozzarella... znaczy to nie brzydkie słowo jest..;)
i ta cielistość prosciutto cotto.;)
która się oprze..
znaczy gotowa..;)
a nawet skonsumowana ..
znaczy idę tworzyć dalej i mam nadzieję, że się nie upiekę..;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)