Na pewno nie jest to danie kuchni włoskiej...może jedynie zestaw zastosowanych przypraw (nie licząc chrzanu) i miejsce przygotowania może w jakiś sposób sugerować związek...
Włosi...w każdym razie Ci południowi, których znam nie znają chrzanu w ogóle , a większość w swojej dbałości o zachowanie wyższości kuchni włoskiej nad pozostałymi nie zastosuje go...
W mojej złośliwości zdarzyło mi się kilka razy podarować moim włoskim znajomym po słoiczku chrzanu jak najbardziej zbliżonego do naturalnego i zmuszać ich tym samym do podziękowań i spróbowania ( ku mojej wielkiej, aczkolwiek skrywanej radości) w mojej obecności... najczęściej wyglądało to tak, że pakowali do ust porządną łyżkę chrzanu...;)
ja lubię naprawdę ostry...;PPP
ale wróćmy do mojej karkówki...:))
chrzanu przywiozłem sobie z mojego pobytu w Austrii, bo "Austriacy jakieś takie bardziej cywilizowane ludzie som" w odpowiedniej ilości i jakości...;)
karkówkę oprószyłem mąką...
i rzuciłem na rozgrzaną oliwę z oliwek...od baby oczywiście... dodając mały chlust balsamico...
po krótkim smażeniu karkówkę wyjąłem i posypałem przyprawami (sól, pieprz, tymianek, rozmaryn) do gara natomiast wlałem chochelkę bulionu warzywnego i porządną łyżkę chrzanu...
wrzuciłem z powrotem karkówkę i dusiłem pod przykryciem kilka minut na wolnym ogniu... ma być soczysta, ale nie surowa...;)
znowu wyjąłem...
polewając sosem, żeby nie obeschła...
a do garnka wrzuciłem kilka łyżek jogurtu...i doprowadziłem do odparowania mieszając nieustannie...
podałem z ziemniakami, ale równie dobrze można zjeść na zimno z pieczywem...
Puglia...królestwo wina i oliwy...kuchnia włoska w pełnym tego słowa znaczeniu... Kilka słów na temat regionu, kuchni...bazy turystycznej... kilka porad gdzie warto zajrzeć, i które miejsca omijać szerokim łukiem...:)
poniedziałek, 25 kwietnia 2011
niedziela, 24 kwietnia 2011
Trójka w karczochach...;))
Wiem, że niby mało tradycyjne świąteczne, ale już od kilku tygodni za mną łaziły..powiedziałbym, że spać po nocach nie mogłem, więc korzystając z chwili czasu i odrobiny natchnienia wyprodukowałem...;)
nie będę pokazywał żmudnych, nudnych i delikatnie mówiąc wkurzających etapów czyszczenia... już kiedyś było...:)
W każdym z przepisów używałem pociętych karczochów..:)
Karczochy smażone z chrzanem
Do miseczki wbiłem jajko, wsypałem nieco mąki, wrzuciłem startego chrzanu i posiekanej natki pietruszki , nieco proszku do pieczenia i soli i wymerdałem dokładnie...;)
utaplałem w tym karczochy...
i do oleju... można do oliwy, ale jak to mówią szewc bez butów chodzi, więc zabrakło mi do smażenia...:(
oto efekt..może niespecjalnie ładny na zdjęciu, ale wyjątkowo smaczny...:)
al timo e pepe czyli z pieprzem i tymiankiem
najpierw polazłem do rowu po tymianek i ukradłem przy okazji nieco natki pietruszki z zaprzyjaźnionego ogródka...
posiekałem tymianek, pietruszkę i połówkę cebuli...
i wrzuciłem to wszystko do garnka z ciepłą osoloną wodą dodając kilka ziarenek pieprzu i łyżkę oliwy...
od baby oczywiście...
woda powinna zaledwie przykrywać karczochy...;)
Karczochy w plasterkach ( taka nazwa...nie wiem czemu)
Na oliwie od baby zeszkliłem czosnek i na to rzuciłem karczochy i ich łodygi...
podlałem przygotowanym wcześniej wywarem warzywnym posoliłem, popieprzyłem i podlewałem, aż do skutku, czyli uzyskania miękkości..około 20 minut...:)
no i teraz mam problem...:(
nie wiem, które są smaczniejsze...;))
niedziela, 17 kwietnia 2011
W rowie znalezione... pulpety z cykorii...;)
Dawno mnie już tutaj nie było...niestety nie miałem czasu nie tylko na gotowanie, ale nawet i na zajrzenie...;))
dzisiaj więc korzystając z pięknej pogody i chwili wolnego czasu wybrałem się na spacer...co prawda nie do rowu, a ogródka znajomego i zaposiadłem na użytek własny cykorię...;))
umyłem jak należy...oczyściłem i wrzuciłem do gara z osoloną wodą z dodatkiem octu winnego...
po obgotowaniu odsączyłem , posiekałem (im drobniej tym lepiej)
dzisiaj więc korzystając z pięknej pogody i chwili wolnego czasu wybrałem się na spacer...co prawda nie do rowu, a ogródka znajomego i zaposiadłem na użytek własny cykorię...;))
umyłem jak należy...oczyściłem i wrzuciłem do gara z osoloną wodą z dodatkiem octu winnego...
po obgotowaniu odsączyłem , posiekałem (im drobniej tym lepiej)
Na oliwie od baby zeszkliłem czosnek i rzuciłem na to cykorię na kilka minut....i obficie popieprzyłem białym pieprzem...;)
jak już ładnie przeszła czosnkiem wyrzuciłem z patelni i tu popełniłem odstępstwo od oryginalnego przepisu, a mianowicie wrzuciłem resztkę farszu, który mi pozostał po robieniu arancini ...
całość posypałem obficie startym pecorino...można użyć grana...i bułką tartą, a następnie wymieszałem...
z uzyskanej masy ulepiłem kuleczki, utaplałem w jajku, obtoczyłem w bułce tartej i usmażyłem na głębokim oleju...
jeśli uda mi się nie zjeść wszystkich dzisiaj, to jutro dorobię do nich sos majonezowo-chrzanowy...;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)