Na pewno nie jest to danie kuchni włoskiej...może jedynie zestaw zastosowanych przypraw (nie licząc chrzanu) i miejsce przygotowania może w jakiś sposób sugerować związek...
Włosi...w każdym razie Ci południowi, których znam nie znają chrzanu w ogóle , a większość w swojej dbałości o zachowanie wyższości kuchni włoskiej nad pozostałymi nie zastosuje go...
W mojej złośliwości zdarzyło mi się kilka razy podarować moim włoskim znajomym po słoiczku chrzanu jak najbardziej zbliżonego do naturalnego i zmuszać ich tym samym do podziękowań i spróbowania ( ku mojej wielkiej, aczkolwiek skrywanej radości) w mojej obecności... najczęściej wyglądało to tak, że pakowali do ust porządną łyżkę chrzanu...;)
ja lubię naprawdę ostry...;PPP
ale wróćmy do mojej karkówki...:))
chrzanu przywiozłem sobie z mojego pobytu w Austrii, bo "Austriacy jakieś takie bardziej cywilizowane ludzie som" w odpowiedniej ilości i jakości...;)
karkówkę oprószyłem mąką...
i rzuciłem na rozgrzaną oliwę z oliwek...od baby oczywiście... dodając mały chlust balsamico...
po krótkim smażeniu karkówkę wyjąłem i posypałem przyprawami (sól, pieprz, tymianek, rozmaryn) do gara natomiast wlałem chochelkę bulionu warzywnego i porządną łyżkę chrzanu...
wrzuciłem z powrotem karkówkę i dusiłem pod przykryciem kilka minut na wolnym ogniu... ma być soczysta, ale nie surowa...;)
znowu wyjąłem...
polewając sosem, żeby nie obeschła...
a do garnka wrzuciłem kilka łyżek jogurtu...i doprowadziłem do odparowania mieszając nieustannie...
podałem z ziemniakami, ale równie dobrze można zjeść na zimno z pieczywem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz jest wprawdzie moderowany, ale zawsze mile widziany...;))