niedziela, 30 stycznia 2011

Rolady z cukinii z kurczakiem... odsłona 2..;)

Nie tak dawno robiłem odsłonę pierwszą tego dania... ta wersja powstała nie dlatego, że pierwsza była niedobra, ale żeby co nieco zmodyfikować, uprościć bądź ulepszyć...;)
Nudzi mnie po prostu robienie wszystkiego w ten sam sposób ...:))
Na grillowaną cukinię położyłem kawałek kurczaka, kawałeczek kapara z soli (ze słoiczka ;)), peperoncino (też ze słoiczka) popieprzyłem i posoliłem ...
w początkowej fazie położyłem kawałek pecorino, ale później doszedłem do wniosku, że lepiej będzie jeśli wymieszam starte pecorino z bułką tartą i posypię całość...
wymyśliłem sobie, że w ten sposób roladki się skleją i będę mógł wyjąć przed podaniem wykałaczki...;)

na rozgrzaną oliwę (od baby oczywiście) wrzuciłem posiekany czosnek i pozostałe posiekane peperoncino i kapary..

a kiedy aromaty się już wymieszały wrzuciłem roladki... i podlałem odrobiną balsamico..

i po krótkiej obróbce cieplnej dodałem passatę pomidorową...

poddusiłem i ponieważ miał być to obiad na następny dzień zeżarłem kilka od razu...;))

z pieczywem stanowiły bardzo dobrą przekąskę...:))
Z nadmiarem cukinii również sobie poradziłem doprawiając ją oliwą, pieprzem, solą i balsamico...

Nie myślcie sobie, że nic mi nie zostało na obiad...;))
Następnego dnia 

całość polałem sosem zagęszczonym pozostałą mieszanką pecorino z bułką tartą...

czwartek, 27 stycznia 2011

kurczak curry z balsamico...;)

przyjmijmy, że ładnie pociąłem marchewkę i zesmazyłem na oliwie od baby...

Obrazek

pierś kurczaka pociąłem na cieniutkie plasterki...

Obrazek

i wrzuciłem w miejsce marchewki...

Obrazek

potem wszystko wrzuciłem z powrotem na patelnię...podlałem balsamico, zredukowałem, posypałem curry, pieprzem i solą i poddusiłem nieco...i zagęściłem to wszystko odrobiną skrobi kukurydzianej...

Obrazek

a teraz to mogę spokojnie pomyśleć o obiedzie...;PP

wtorek, 25 stycznia 2011

Zupa cebulowa...po włosku niby...;))

Długo myślałem jak to napisać...ale  nic mądrego nie wymyśliłem, więc napiszę prawdę...;))
Cebula mi się po prostu skończyła  i musiałem kupić...lenistwo nie pozwoliło mi jechać na zakupy do większej miejscowości, więc kupiłem w naszym sklepiku...
 i może sam fakt zakupu w miejscowym sklepie nie przesądziłby o zakupie, ale w połączeniu z tym, że mieli tylko cebule o wadze 0,30 kg najmniejsza przeważyło...
no bo co można zrobić z takiej cebuli, żeby ją wykorzystać w całości..???;)

Pociąłem ją na cieniutkie plasterki , najcieńsze jakie umiałem...;))
 
i rzuciłem na rozgrzaną oliwę od baby...posypując łyżeczką cukru...;))
 
zeszkliłem , a następnie poprószyłem mąką i potrzymałem na ogniu przez kilka minut ciągle mieszając i nie dopuszczając do przysmażenia...
zalałem cebulę przygotowanym uprzednio rosołem z kurczaka...uwaga, bo przepisy zalecają wołowy...;))
i podgotowałem jeszcze około 30 minut dodając na koniec soli, pieprzu i gałki muszkatołowej...
przepis zaleca grzanki i parmezan ..ja zastosowałem się do tego zaledwie połowicznie...
na dno miseczki rzuciłem kawałek pizza fritta (następnym razem użyję friselli) , wlałem zupy i posypałem startym serem..:)
smakowo super...naprawdę polecam...:))

poniedziałek, 24 stycznia 2011

spaghetti alle acciughe

Danie genialne w swej prostocie i czasie przygotowania...;))
Do wrzącej wody wkładamy spaghetti i  w tym samym czasie na rozgrzanej oliwie od baby rozpuszczamy kilka filecików anchois, ja dodałem również posiekanego czosnku. Kiedy już oliwa przejdzie aromatem posypujemy ją bułką tartą tak, aby wchłonęła całą oliwę...
 Pozostaje już tylko odcedzić makaron i wymieszać wszystko razem...:))
 Smacznego..

sobota, 22 stycznia 2011

Powiedzmy pizza fritta...;))

Od razu wyjaśnię skąd mi się wziął tak wątpliwy tytuł posta...;)
Podczas moich zabaw z ciastem drożdżowym o różnej konsystencji , ale zawsze zbliżonym do oryginału pizzowego składem zacząłem się zastanawiać co by było gdybym tak sobie na głębokim oleju coś zmajstrował...
zacząłem szperać w necie i wynalazłem... znaczy wynalazłem , że co niektórzy nawet całkiem podobne do pączków produkty określają mianem pizza fritta... więc zostawmy nazewnictwo i zacznijmy zabawę...:))

Ciasto przygotowałem jak na tradycyjną pizzę...

podzieliłem na kuleczki i zostawiłem do wyrośnięcia...:))

i tak naprawdę w tym miejscu, a nawet o jeden krok wstecz powinno się rozpocząć inny temat...
otóż połowę przygotowanego ciasta wymieszałem z gotowaną cykorią...;))

wracamy jednak do naszych kuleczek... kiedy wielkością zbliżyły się do piłeczek pingpongowych rozpłaszczyłem palcami i uformowałem malutki placek...

który następnie rzuciłem na rozgrzany olej...
 

nasza pizzella prawie gotowa...na wierzch można położyć wszystko co komu do głowy przyjdzie , pamiętając jednak, że nie przewidziana jest dalsza obróbka cieplna...może ewentualne podgrzanie w celu roztopienia sera, więc nie należy kłaść produktów wymagających gotowania...:)

Jak już się okazało, że narobiłem sobie kilkanaście takich podkładek pizzowych, pomyślałem jakby to było, gdyby tak zamknąć farsz wewnątrz...;) 
na rozklepany placuszek położyłem anchois i pocięte listki tymianku 
 


Kilka placuszków przekształciłem w baloniki z ciasta... puste w środku... napełniłem je farszem już po usmażeniu... w razie konieczności można je podgrzać na patelni...

Co prawda inwencja jeszcze mi się nie wyczerpała, ale przygotowane ciasto tak... ;)
pozostały do usmażenia jedynie kuleczki cykoriowe...



Niestety nie jestem w stanie podać właściwych i niepodważalnych nazw dla powyższych dań... w różnych regionach Włoch używa się odmiennych, dlatego pizza fritta, czyli smażona będzie najbardziej prawdziwą...




środa, 19 stycznia 2011

Cicoria e fagioli...;))

Oczywiście można do tego tematu, jak do każdego z resztą podejść poważnie, bądź na lenia...;)
Tym razem podszedłem poważnie... a nawet bardzo poważnie, gdyż przepis ten stanowi tradycyjny sposób stosowany w Salento...;)
Przyznaję , że wzbogaciłem  jego wersję podstawową..:))

warzywa umyłem i przepisowo gotowałem 45 minut w lekko osolonej wodzie, po czym odcedziłem ...

macie rację... to na pierwszym planie to cime di rape... jedna gałązka mi się zaplątała i nie chciałem jej wyrzucać...
 posiekałem cebulę, czosnek (dużo) i peperoncino... 
 i rzuciłem na oliwę od baby...
jak aromaty się już wymieszały dodałem cykorię... i przygotowaną wcześniej fasolę...

po kilkunastu minutach danie było gotowe...
wg zaleceń przepisu rodem z Puglii zjadłem je z grzankami, ale równie dobrze nadaje się jako contorno do dań mięsnych lub  do położenia na bruschette.

W toku produkcji nasunęło mi się kilka uwag ułatwiających przygotowanie lub wzbogacających smak potrawy...

1. idąc absolutnie na lenia , można użyć fasoli z puszki, oszczędzając w ten sposób masę czasu... ja jednak przygotowałem ją wg przepisu pozbawionego jednak pomidorów...
2. po ugotowaniu cykorię dobrze jest pokroić, ułatwia to dalszą obróbkę
3. ja użyłem oliwy od baby , ale całkiem interesujące byłoby połączenie oliwy, słoniny i masła...

niedziela, 16 stycznia 2011

c.d. operacji buchty...;))

eksperymenta c.d.
dzisiaj kluski na parze z wieprzowiną w sosie słodko-kwaśnym
na masło i oliwę od baby rzuciłem posiekaną cebulę i czosnek..

Obrazek

jak już się zbiondziło chlust balsamico i łyżeczkę cukru, a jak mu się już odparowało nieco...
plasterek szynki na patelnię...

Obrazek


Obrazek

podsmażyłem i dodałem  soli, pieprzu i 2 łyżki jogurtu...
i dobre było...:)

Obrazek

placki drożdżowe z patelni...;)

Jakoś tak mi ostatnio w głowę weszły wyroby z ciasta drożdżowego... a że przy tym wszystkim jeszcze leniwy jestem i szybko się nudzę, więc wymyśliłem sobie placki drożdżowe z patelni...
Nie będę twierdził, że sam sobie wymyśliłem i owszem idea była jak najbardziej moja, ale przepisów szukałem w sieci...znalazłem sztuk dwa i ... zrobiłem po swojemu...;))
rozpuściłem kilka gramów drożdży w ciepłym mleku i zagęściłem mąką do konsystencji gęstej śmietany dodając szczyptę soli i dwie łyżeczki cukru...
pozwoliłem popracować nieco drożdżom i dodałem mąki doprowadzając do konsystencji bardzo gęstego ciasta naleśnikowego i zostawiłem pod przykryciem na pół godziny... ale spoko..bez zegarka z sekundnikiem...;))
przygotowałem sobie anchois...znaczy posiekałem je na niewielkie kawałeczki i pociąłem na plasterki cukinię..
a potem to już szło..aż do znudzenia...

na patelni rozgrzałem oliwę od baby... proszę nie słuchajcie bajek, że oliwa z oliwek nie nadaje się do smażenia...owszem, jest mało ekonomiczna, bo jeśli mamy zamiar użyć dobrej oliwy to będzie ona kosztowała... ale lepiej moim zdaniem używać dobrego rzepakowego, czy słonecznikowego niż kiepskiej jakości oliwę..:)
Łyżką rzucałem na rozgrzaną patelnię ciasto...formując niewielkie placuszki, na które rzucałem plasterek cukinii i kilka kawałków anchois... szczyptę soli i nieco pieprzu...
po odpowiednim dosmażeniu dołu odwracałem na drugą stronę i gotowe..:))



Do produkcji zużyłem około 300 gram mąki i wyszło mi 18 placuszków...;)
Następnym razem jednak, postaram się przygotować więc3ej dodatków i robić je nieco mniejsze, tak na jednego gryza...;))

czwartek, 13 stycznia 2011

Kluski na parze...aglio, olio, peperoncino e anchois...;))

Sobie pozwoliłem na mały żarcik kulinarny, aczkolwiek z głeboko patriotycznym podtekstem.
Wg moich informacji Włosi nie przyrządzają klusków na parze... jeśli jest inaczej proszę o informacje na ten temat. W sumie to nie wiem dlaczego..możliwe, że nie zdążą zżerając ciasto drożdżowe w postaci pizzy...???;))
 W każdym razie postanowiłem wnieść swój wkład w zacieśnienie polsko-włoskiej przyjaźni kulinarnej i od kilku dni z moim przyjacielem, właścicielem restauracji, Christianem usiłujemy znaleźć jak najlepsze połączenie...akceptowalne przez włoskie podniebienia i szowinizm.
Próbowaliśmy z sosem łososiowym, all'arrabiata... były dobre, ale dzisiejszej nocy odkryłem wręcz cudowne połączenie...

aglio, olio, peperoncino i anchois...

Nie będę opisywał jak robiłem ciasto, bo jak sobie pomyślę o czekającym mnie sprzątaniu kuchni to już mi się odechciewa... dodałem nieco więcej cukru niż zalecają znane mi przepisy..

czosnek, anchois i peperoncino posiekałem...

rzuciłem na rozgrzaną oliwę od baby i pozwoliłem przejść smakami...
wynik przeszedł moje oczekiwania... naprawdę serdecznie polecam i mam nadzieję, że i klienci restauracji zachwycą się tym smakiem...

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Prawie dietetyczne placki cukiniowo-marchwiowe Eli...;))

Nie będę nawet próbował udawać, że sam to wymyśliłem... zobaczyłem na forum kulinarnym... (ładniejsze od moich były, jakby mniej czarne..;)) jakoś tak mi w oko wpadły i postanowiłem zrobić, konsultując się z autorką...;))
daj podkład dźwiękowy...;))
co tam namieszałaś...???:))
Eli :cukinia, marchewka sztuków 2 , pół dużej cebuli , 2 ząbki czosnku

Obrazek
Eli :Cukinię starta na tarce z dużymi oczkami , marchewka , cebula i czoch na drobnej .
tak mi napisała i jak zwykle jak człowiek kobiety posłucha to wyjdzie na tym...
zaczęło się od narzędzi...
ta z dużymi oczkami to chyba niby ta...

Obrazek

ale ta drobna to niby z boku miała być...a u mnie z boku to jest tak

Obrazek

mniejsza z tym..od tyłu wziąłem...

Obrazek

Eli :Posoliłam , wymięchałam , odstawiłam na chwilę i odcisnęłam

Obrazek
nadmiar wody.

Obrazek
Eli :Dodałam jajko, pieprz , łyżkę mąki , koperek .Znowu

Obrazek

i jak te kobiety kłamiom..w żywe oczy...łyżkę mąki mówi, a ja dodałem minimum 4 i jeszcze tak jakby za mało było...;ppp
koperku nie dodałem, bo za ciemno jest , żeby po rowach latać...;)
Eli :wymięchałam i na patelnię w formie placków i usmażyłam.

Obrazek


Obrazek
Eli :Jogurt naturalny wymieszałam z koperkiem , lekko posoliłam .
Placki, jogurt i łosoś wędzony i gotowe ;)
a ja sobie tak pomyślałem, że taki jogurt w nadmiarze to mógłby mi na linię zaszkodzić, więc wziąłem majonez naturalny , posiekane anchois i peperoncino...;))

Obrazek


Obrazek


a tak na poważnie...to zrobiłem te placuszki dość małe...takie przekąskowe, ale o ile kobiety z natury przesadzają i wyolbrzymiają to Eli niestety stanowczo pomniejszyła...
trza 2x tyle materiału użyć...;ppp

no i uważać przy smażeniu...co prawda  w smaku nie dało się wyczuć spalenizny, ale wizualnie, nie każdemu może odpowiadać...;))