piątek, 22 sierpnia 2014

Cozze z fasolą...

dałem ciała... nieznacznie co prawda , ale zawsze...
jako, że tubylcy mi się na kolację wpraszają, wymyśliłem sobie, że ma być swojsko, w sensie domowo... apulijsko znaczy, bo przecież Włoch obcego to do ust nie weźmie... Włoszki mają inaczej, ale to inny temat...
w każdym razie zdecydowałem się na kupny makaron domowej roboty ;) pizzarieddi... i nie wiem czemu, ale fasola mi we łbie się zalęgła i cozze...
co prawda daniem tym głośniej chwali się Neapol, ale Puglia też się go nie wyrzeka... tylko innego makaronu używają..:DD
ale miałem się przyznać gdzie ciała dałem.. znaczy poszedłem na lenia i zamiast ładnie pokroić pomidory w kostkę użyłem krojone z puszki... a to jednak nie to samo...
co prawda bardzo dobre wyszło, ale ze świeżymi pomidorami byłoby jeszcze lepsze..;)
Obrazek

sobota, 2 sierpnia 2014

szpinakowe campagnole z kurczakiem..;)

jestem z siebie prawie dumny... trochę, żeby nie było... ;)
ostatnio testowałem campagnole agli spinaci (że niby ze szpinakiem ten makaron) i użyłem samej oliwy i pecorino... było dobre, bo ten makaron ma smak sam w sobie... :)
ale postanowiłem pokombinować...;)
znaczy zaparzyłem rodzynki coby ten akcent wpływu Bizancjum na Puglię zaznaczyć... zesmaczyłem* delikatnie, na malutkim ogniu, oliwę czosnkiem i peperoncino... czosnek i peperoncino won z patelni... ogień max i w to miejsce pokrojoną w cieniutkie paski pierś kurczaka, rodzynki i sru bianco*... ;) redukcja, natka pietruszki, sól , pieprz... chwilka podduszenia na małym ogniu i makaron z odrobiną wody spod makaronu... chwilka mieszania na ogniu i gotowe... :)
o ile sam sos nie powalił mnie smakowo to w połączeniu ze szpinakowym makaronem niebo w gębie..;)
przyp. tłum *
zesmaczyć- nadać smaku
sru bianco- jednostka miary wina białego używanego do gotowania ;)
Obrazek

makaron szpinakowy ???;)

campagnole agli spinaci ze świeżymi pomidorami... i pecorino oczywiście, że o bianco nie wspomnę...
muszę stwierdzić, że czuć szpinak w tym makaronie, tak, że w sumie nawet nie trzeba się specjalnie wysilać robiąc sos... wystarczy oliwa, ale kolorystycznie jakoś tak mi spasowało, a i smakowo błędu nie popełniłem...
Obrazek 

Obrazek

kolorowy makaron...;)

przeprowadzałem testy kolorowego makaronu... barwiony buraczkami, szpinakiem, kurkumą i nero di seppia... znaczy atramentem kałamarnicy... niby 3% ma być tych naturalnych..;)
i szczerze mówiąc z braku lepszego pomysłu, a także, żeby zanim coś wymyślę poznać smak bez dodatków użyłem tylko oliwy i pecorino...
i powiem Wam, że było dobre...:)

Obrazek

Obrazek

spaghetti aglio, olio, peperoncino...;)

w ramach testów mieszanki przypraw do aglio, olio e peperoncino poszedłem na lenia...
znaczy użyłem mieszanki, chociaż zasadniczo wolę z rowu, albo z dachu sobie na żywca skomponować.w każdym razie test wypadł pomyślnie tylko trzeba zesmaczać oliwę powoli..;)
Obrazek

spaghetti z rukolą z rowu..;)

świnia jestem nieczuła, ale jakoś mi tak się głodno zrobiło, więc ogołociłem moją rukolę z liści, ugotowałem z makaronem i całość wrzuciłem na patelnię z podsmażonymi na oliwie pomidorami...
zdecydowanie to było dobre... a rukola... odbije...;)
Obrazek

spezzationo di pollo e patate ;)

miałem taki chytry plan, że zrobię sobie spezzatino di pollo e patate, a mówiąc po ludzku kurczaka z ziemniakami... potrawa jednogarowa, więc szybka i syta...
kurczak, kilka ziemniaków, czosnek,szałwia , rozmaryn i oliwa...;)
i nawet wymyśliłem sobie, że jak włożę całego kurczaka to będę miał jeszcze kolację i będę mógł spokojnie oddać się kompletacji mijającego czasu...;)
i d..a blada..
zjadłem jedną porcję... dobre wyszło... szałwia, rozmaryn, pieprz , czosnek i peperoncino... pomyślałem, że przecież dużo jest to mogę jeszcze troszkę...
znaczy po czwartej troszce okazuje się, że kolację i tak będę zmuszony robić..;)
Obrazek

orecchiette z cime di rape

1 łyżka oliwy
1 anchovis z soli
1/6 słoika odsączonego cime di rape
1/2 kieliszka bianco
1 garść pomidorów
1/2 paczki orecchiette
pieprz, sól, tarte pecorino
i nic mi więcej nie potrzeba...;)
Obrazek

piątek, 20 czerwca 2014

primitivo z primitivo...:D

zaszalałem..znaczy chwilowo nie jest za gorąco, ale się zanosi na poważne zawirowania atmosferyczne... znaczy grzmiało będzie , błyskało i pioruny będą waliły...;>
ale..nie tak dawno skusiłem się na chleb maczany w winie... primitivo oczywiście , bo czegóż innego można by się po mnie spodziewać...
tym bardziej, że w kolebce primitivo mieszkam... o charakterze nie wspomnę... z grzeczności...
w każdym razie wymyśliłem sobie coby zaryzykować i wypróbować na własnym organizmie torchietti al primitivo, że niby zamiast wody wina z mąką wymiąchali... mało tego to jeszcze "trafilata in bronzo", że niby taka bardziej szlachetna od szlachcica ta pasta..;)
w każdym razie ugotowałem jak kazali w osolonej wodzie z dodatkiem ... hojnym dodatkiem... primitivo...
i w sumie to oni kazali tylko polać oliwą i poskrobać nieco sera na to, ale tak sobie pomyślałem w moim primitivnym rozumku, że jak dodam te kilka zielonych migdałów co je w rowie zerwałem w ramach łakomstwa i miłości do dań sycylijskich i sypnę nieco pietruszki to przecież wielkiego przestępstwa nie popełnię... znaczy sypnąłem, poskrobałem, pomiąchałem..polałem sobie primitivo ... znaczy dla pocieszenia , jakby niedobre wyszło...
jest takie określenie... w niektórych kręgach uważane za wulgarne wręcz...
ale ja nie poeta... znaczy pozostając w temacie primitivizmu to było zajebiste...;)

czwartek, 27 marca 2014

spaghetti, vongole , karczochy...;)

Obrazek

same afrodyzjaki... znaczy vongole i karczochy ze spaghetti...
a takie dobre mi wyszło, że przy trzeciej porcji pomyślałem sobie, że jednak mogłem sąsiadkę zaprosić, bo to grzech tak samemu jeść..;)
 Vongole otworzyłem przy udziale bianco i czosnku, jednocześnie w drugim rondelku poddusiłem karczochy. Nie lubię zbyt wysuszonych małży, a karczochy jednak potrzebują nieco więcej czasu..wymieszałem razem zostawiając chwilkę na ogniu , żeby smaki się przegryzły i dodając pomidory...
makaron, ostatnie poprószenie pieprzem już na talerzu i gotowe..;)

wtorek, 18 marca 2014

penne rigate z karczochami w sosie gorgonzolowym..;)

coby nie było, że tylko wyłudzam...;)
już od kilku dni za mną chodziły karczochy...nawet sobie najbardziej śmierdzącą gorgonzolę jaka znalazłem w okolicy zadobyłem, ale jakoś mocy wykonawczej mi zabrakło...
i w sumie gdyby nie fakt, że się drzwi w samochodzie kolegi zablokowały i wysiąść przy straganie z karczochami nie mogłem, pewnie do dziś bym nie zrobił, a tak on wyskoczył po pomarańcze i drze dzioba, czy chcę, bo są ładne..to chcę, ale łądne nie były bardzo..znaczy postawił mnie przed faktem dokonanym...
na zesmaczoną czosnkiem oliwę walnąłęm te karczochy i jak nie srujnę bianco...znaczy ręka mi drgnęła z tej radości i się mi trochę dość dało, ale nadmiar bianco jeszcze nikomu nie zaszkodził...;)
poddusiłem,gorgonzola, pieprz, sól i natka pietruszki ...
znaczy dobre było...;)

Obrazek

niedziela, 9 marca 2014

osiołkowi w żłoby dano...znaczy zrazy końskie zawijane...;)

podczas ostatniego pobytu w Polsce jadłem zrazy wołowe... notabene smaczne bardzo... ale bez klusek to jakiś taki niekompletny się czułem...:D
znaczy postanowiłem się skompletować...;)
Marzenie takie miałem ...znaczy też chodziły za mną zrazy z koniny... i postanowiłem zrealizować...
niby miałem te z koniny zrobić alla pugliese, czyli po tubylczemu , ale wtedy niedosyt znów czułbym..:(
znaczy postanowiłem przepisy połączyć... i zrobić po mojemu...:D
posiekałem cebulę , czosnek i natkę pietruszki i wymiąchałem z pecorino sardo... tubylcy zwykłe zalecają, ale to akurat było najbardziej śmierdzące i pikantne...;)
inni tubylcy z kolei wkładaja tylko kawałek caciocavallo, więc , żeby im przykro nie było też włożyłem...
i ogórka, żeby mnie przykro nie było...;)
posmarowałem koninę musztardą, posoliłem popieprzyłem i maznąłem tytułem bonusu ricottą forte... znaczy taką bronią chemiczna naturalnego..konkretnie owczego pochodzenia wynalezioną przez tubylców setki lat temu...:D
posypałem to wszystko wspomnianą mieszanką, zawinąłem i zawiązałem..
i do gara ...
co prawda tubylcy dodają do sosu passatę pomidorową, ale jakoś tak mi kompozycję psuła więc tylko z lekka zabieliłem śmietaną..;)
do tego oczywiście kluski... 40 sobie z rozpędu zrobiłem, ale niewielkie...;)
i gruszki z octu od niedoszłej teściowej... znaczy wyłudziłem... teraz jeszcze przepis muszę wyłudzić, bo dobre...:D
i tylko z jednego powodu jest mi przykro...
że te talerze do pizzy takie małe są..;>

Obrazek

Obrazek

środa, 29 stycznia 2014

spaghetti... pistacje... anchois...

arść posiekanych pistacji na oliwę, ząbek czosnku, sztuk 2 anchois, kilka ząbków czosnku marynowanego i... no dobra...srujnąłem nieco bianco bezrozumnie, a raczej z premedytacją występując wbrew...
a do tego pędy cykorii na przegryzkę..;)
Obrazek

wtorek, 28 stycznia 2014

natchniony królik...bez karczocha...;)

tak mnie natchnienie natchnęło coby sobie królika zjeść... i tak sobie myślałem, bo karczoch jeden mi się ostał i czekał na zmiłowanie, żeby go...królika znaczy w towarzystwie tego karczocha...
zadobyłem królika...znaczy połowę, a tak dokładnie to nie całą, bo kazałem mojemu ulubionemu rzeźnikowi łeb sobie zostawić, coby mi wrażeń estetycznych ma talerzu nie psuł...
wróciłem do domu i okazało się, że karczoch się zdążył zniecierpliwić i sobie poszedł...
co prawda popsuł mi tym pierwotny plan, ale postanowiłem się nie poddawać...
obsmażyłem na złoto królika na oliwie zesmaczonej anchois... wrzuciłem drobno posiekaną cebulę, gałązkę szałwii... bo królik bez szałwii to grzech przecież... i sru bianco... tubylcze oliwki z zalewy solnej... i tak sobie pomyślałem, że skoro już te oliwki to i kaparów kilka wrzucę... laur, jałowiec...
a w zastępstwie karczocha cykoria...znaczy puntarelle... pokrywka...i dusiłem, aż wydusiłem takie dobre, że aż dumny z siebie jestem...;)

a królikowi, żeby mu smutno nie było marchewki dałem ...;)

Obrazek

Obrazek

czwartek, 16 stycznia 2014

wątróbka z karczochami, albo na odwrót..;)

muszę się ożenić... i to najlepiej z dwiema naraz, coby im lżej było...;>
kupiłem swego czasu cebule...duże, bo jednoosobowych nie było... i tak sobie pomyślałem, że bym może tak wątróbkę z cebulą...
poszedłem do mojego zaprzyjaźnionego i dopiero jak pocałowałem klamkę przypomniałem sobie, że dziś czwartek... znaczy dzień bez handlu...:(
całe szczęście, że otworzyli w pobliżu bardziej kapitalistyczny sklep, który też nie wiedział, że dziś czwartek...zadobyłem...;>
ale jak wszedłem do domu przypomniało mi się, że przecież mam jeszcze karczochy...kupiłem kiedyś zamiast czosnku...
znaczy rzuciłem na oliwę czosnek ( kupiłem zamiast ziemniaków), dorzuciłem karczochy... i sru... wody...:(
po 10 minutach dorzuciłem wątróbkę, kilka listków szałwii, pieprz, sól, kapka balsamico i natka pietruszki na koniec...
bardzo dobre było..:)
ale z bianco byłoby lepsze..;>
Obrazek

środa, 15 stycznia 2014

surówka z radicchio...;)

 Podobno dawno mnie tu nie było...
fakt... jakoś ostatnio dopadły mnie różne upierdliwości zdrowotne rzutujące również na styl żywienia...;)
co prawda mogłoby to stanowić wyzwanie do wymyślania nowych przepisów, ale w połączeniu z brakiem czasu skutkowało menu raczej monotonnym i mało interesującym...
Kluczowym i niezastąpionym składnikiem mojej diety w ciągu ostatnich 2 miesięcy były i są nadal brzoskwinie, najlepiej w stanie nieprzetworzonym i sok brzoskwiniowy...
no ale ileż można...:DDD
tak w ramach zabawy w chowanego, żeby już na te brzoskwinie nie patrzeć, wymiąchałem brzoskwinie z radicchio i kurczakiem, majonez z czosnkiem, solą, pieprzem i balsamico, i tak mi się to miąchanie spodobało, że potem jeszcze razem to wszystko... ;)
co prawda opcja "włoska" przepisu nakazuje pomarańcze i pomija milczeniem kurczaka, ale i tak wyszło dobre...
mogę polecić...:)
Obrazek