coby nie było, że tylko wyłudzam...;)
już od kilku dni za mną chodziły karczochy...nawet sobie najbardziej
śmierdzącą gorgonzolę jaka znalazłem w okolicy zadobyłem, ale jakoś mocy
wykonawczej mi zabrakło...
i w sumie gdyby nie fakt, że się drzwi w samochodzie kolegi zablokowały i
wysiąść przy straganie z karczochami nie mogłem, pewnie do dziś bym nie
zrobił, a tak on wyskoczył po pomarańcze i drze dzioba, czy chcę, bo są
ładne..to chcę, ale łądne nie były bardzo..znaczy postawił mnie przed
faktem dokonanym...
na zesmaczoną czosnkiem oliwę walnąłęm te karczochy i jak nie srujnę
bianco...znaczy ręka mi drgnęła z tej radości i się mi trochę dość dało,
ale nadmiar bianco jeszcze nikomu nie zaszkodził...;)
poddusiłem,gorgonzola, pieprz, sól i natka pietruszki ...
znaczy dobre było...;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz jest wprawdzie moderowany, ale zawsze mile widziany...;))