Podczas moich zabaw z ciastem drożdżowym o różnej konsystencji , ale zawsze zbliżonym do oryginału pizzowego składem zacząłem się zastanawiać co by było gdybym tak sobie na głębokim oleju coś zmajstrował...
zacząłem szperać w necie i wynalazłem... znaczy wynalazłem , że co niektórzy nawet całkiem podobne do pączków produkty określają mianem pizza fritta... więc zostawmy nazewnictwo i zacznijmy zabawę...:))
Ciasto przygotowałem jak na tradycyjną pizzę...
podzieliłem na kuleczki i zostawiłem do wyrośnięcia...:))
i tak naprawdę w tym miejscu, a nawet o jeden krok wstecz powinno się rozpocząć inny temat...
otóż połowę przygotowanego ciasta wymieszałem z gotowaną cykorią...;))
wracamy jednak do naszych kuleczek... kiedy wielkością zbliżyły się do piłeczek pingpongowych rozpłaszczyłem palcami i uformowałem malutki placek...
nasza pizzella prawie gotowa...na wierzch można położyć wszystko co komu do głowy przyjdzie , pamiętając jednak, że nie przewidziana jest dalsza obróbka cieplna...może ewentualne podgrzanie w celu roztopienia sera, więc nie należy kłaść produktów wymagających gotowania...:)
Jak już się okazało, że narobiłem sobie kilkanaście takich podkładek pizzowych, pomyślałem jakby to było, gdyby tak zamknąć farsz wewnątrz...;)
na rozklepany placuszek położyłem anchois i pocięte listki tymianku
Kilka placuszków przekształciłem w baloniki z ciasta... puste w środku... napełniłem je farszem już po usmażeniu... w razie konieczności można je podgrzać na patelni...
Co prawda inwencja jeszcze mi się nie wyczerpała, ale przygotowane ciasto tak... ;)
pozostały do usmażenia jedynie kuleczki cykoriowe...
Niestety nie jestem w stanie podać właściwych i niepodważalnych nazw dla powyższych dań... w różnych regionach Włoch używa się odmiennych, dlatego pizza fritta, czyli smażona będzie najbardziej prawdziwą...
Najbardziej podobają mi się te nadziewane kulki. Fajny pomysł.
OdpowiedzUsuńniestety mają drobną wadę..ponieważ są niewielkie, takie akurat na jeden raz, znikają bardzo szybko...:))
OdpowiedzUsuń