środa, 4 kwietnia 2012

niby moules au roquefort..znaczy cozze z gorgonzolą.;)

dzisiaj miałem poważny problem kulinarny..znaczy bułki dwie od przedwczoraj miałem i musiałem je zutylizować...znaczy sobie stosik grzanek zrobiłem..;)

Obrazek

i tak sobie mimowolnie poszedłem na francuską stronę Alp coby tych bułek samych nie jeść...znaczy prawie “moules au roquefort” zrobiłem...prawie , bo wprowadziłem pewne odstępstwa i innowacje w stosunku do oryginału...;)
a tak między nami facetami to nie znam kobiety, która oparłaby się temu daniu..nawet sam w sobie się zakochałem..;P
pomyłem cozze i wrzuciłem do gara..dorzuciłem im do towarzystwa czosnku i garść natki i chlusnąłem winem..niech se mają..;)
pociąłem na cieniutkie plasterki cebulę i rzuciłem na rozgrzaną oliwę...
Obrazek

a jak się zaczęła rumienić..sru bianco..co ma zazdrościć cozzom..niech se mają po równo...;)
podgotowałem ją, aż do miękkości i wrzuciłem te cozze..popieprzyłem solidnie białym pieprzem...wrzuciłem natki..i won z kuchenki..no palnik był mi potrzebny..;)
Obrazek

przefiltrowałem rosołek spod cozzy..zredukowałem..wlałem nieco śmietany..łyżkę majonezu i wrzuciłem posiekaną gorgonzolę...
a jak się już zrobiło aksamitne to sru na te cozze , cozze na talerz..
i
Obrazek

Obrazek

no zakochałem się bez pamięci..;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twój komentarz jest wprawdzie moderowany, ale zawsze mile widziany...;))