miałem na wczoraj takie piękne plany obiadowe i guzik z pętelką... poszedłem w tym 40 stopniowym upale kupić sardynki... i w tym dziwnym kraju o godzinie 12.13 sklep rybny był zamknięty...a przecież do następnego w tym upale i tak głodny to ja bym nie doszedł..:(
zakupiłem więc 4 filety dorszowe mrożone co prawda , ale...
rozgniotłem na oliwie od baby ząbek czosnku i po chwili wyrzuciłem...
wrzuciłem na rozgrzaną oliwę rybę...bez uprzedniego rozmrażania...
podlałem winem i podsmażyłem ją kilka minut na dużym ogniu... dodałem pokrojone pomidory i dusiłem chwilkę pod przykryciem na małym ogniu dodając w końcowym etapie natkę pietruszki , sól i pieprz czarny...
i w ten smaczny sposób uniknąłem śmierci głodowej...;))
zjadłem oczywiście z ogórkiem kiszonym, których spory zapas dowieźli mi znajomi z Polski...:D
danie to mogę z czystym sumieniem polecić jako proste, szybkie i smaczne...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz jest wprawdzie moderowany, ale zawsze mile widziany...;))