Kuchnia Pani Katarzyny jest prosta, ekonomiczna, ale i pełna smaku...
Parmiggiana
w odróżnieniu od tej, do której jestem przyzwyczajony w tej nie ma mozzarelli...
Minestra
dla mnie nowość jeśli chodzi o kuchnię włoską i podejrzewam lekki wpływ niemiecki : cukinia, ziemniaki, bakłażan,pomidory, makaron i kawałki mięsa... w tonacji pikantnej z dużą ilością pieprzu i peperoncino...
makaron oczywiście gotowany oddzielnie...
i to akurat danie będę musiał wypróbować we własnej kuchni...:)
Pasta al forno
w wersji mi znanej pełna jest pulpetów, a sos wzbogacony jest o mięso mielone...
w tej wersji tego brak co w obliczu panujących upałów jest raczej na plus...:)
orecchiette domowej roboty... głęboki ukłon, bo osobiście nie mam do tego cierpliwości i rukola...najpierw obgotowana i podsmażona na oliwie z czosnkiem, a następnie podduszona z sosem pomidorowym na wywarze mięsnym...
które to mięso posłużyło jako podstawę drugiego dania...;)
to danie również wypróbuję samodzielnie...:)) Spadhetti aglio olio
nieco rozrzedzona wersja klasyki...;)
Zapiekanka warzywna
bakłażan, ziemniaki, cukinia i pomidory stanowią podstawę tego dania...
Pasta piselli
w odróżnieniu od znanej mi wersji zawiera ziemniaki, co w sumie nie jest wadą...:))
Jagnię...
podsmażone na oliwie i następnie duszone z dodatkiem ziemniaków i cienkich końskich kiełbasek stanowiło prawdziwą ucztę smakową...
pomidory, kapary i pieprz...;)
dodatek proszku do pieczenia do ciasta pozwolił na uzyskanie jego pulchności i delikatności...:)
chyba prostsze jest tylko polanie makaronu oliwą...;)
scamorza i pikantna neapolitańska kiełbasa...
panzerotti fritti...
Bucatini con bietola
te spaghetti w którym jakiś kretyn dziurki porobił...wyśmienite...z burakiem naciowym...:))
I to wszystko jednego dnia zjadłeś? :)
OdpowiedzUsuńnie powiem, bo mnie żadna nie zechce...;PPP
OdpowiedzUsuńni... to efekt kilkudniowego wyłudzania...mam po prostu brzydki zwyczaj robienia zdjęć wszystkiemu co jem i zanudzania pytaniami jak to się robi wszystkie ofiary moich wyłudzeń...;))
Ha ha, to tak jak ja, z tymi zdjeciami. Na początku to było mi nawet trochę głupio, ale wszyscy już się przyzwyczaili. Nieśmiało tłumaczyłam, że to na potrzeby bloga :)
OdpowiedzUsuńhmmm...
OdpowiedzUsuńja mam opracowany taki knif, ze jak już im wmówię, że bardzo mnie chcą zaprosić na obiad i oni wierzą, że to jest ich inicjatywa to ja stawiam opór i mówię, że mam wadę wrodzoną i jestem maleducato, bo wszystko co do buzi muszę najpierw obfotografować..;PP
najgorzej jak potem mnie zapraszają, a ja nie mam przy sobie nic do robienia zdjęć..;)