Znowu sobie wyłudziłem...;)
Cannelloni w beszamelu były na pierwsze... dobre... choć wizualnie niedopracowane...;)
Secondo natomiast mnie podbiło... kurczak pieczony faszerowany zmielonym koniem... koniną znaczy...;)
Nigdy bym nie wpadł na połączenie tych dwu rodzajów mięs...a jednak można i mało tego, że można to jeszcze smakuje wyśmienicie...:)
następną niespodzianką tego obiadu były lampascioni, czyli po naszemu cebulki szafirka podsmażone po uprzednim obgotowaniu w wodzie z dodatkiem octu i przypraw na oliwie...
przyznaję , że pierwszy raz jadłem w tej postaci i chyba były najsmaczniejsze..;)
całości towarzyszyło pieczywo domowej roboty, co nie ukrywam wzbudziło moje zadowolenie i poczucie szczęścia nie mówiąc o przejedzeniu...
"zwykłe" ciasto pizzowe zmieszane z oliwkami ... rozkosz...
Pracochłonny zestaw obiadowy. Efekt końcowy przewyższa stracone godziny na przygotowanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam