co prawda miałem nie gotować, ale skwarki pozostałe po Julcynym smalcu
tak na mnie tęsknie patrzyły, że ugotowałem sobie żurek...dobry..gęsty,
kwaśny i okraszony jak trzeba..
co prawda z braku dostępu do oryginalnych podzespołów musiałem użyć
środków zastępczych w postaci salsicia calabrese, ale dało radę..znaczy
dopiero jak kupiłem przypomniałem sobie, że Calabresi ładują do
wszystkiego łącznie z cukrem peperoncino w ilości powalającej słonie,
ale..to nie wada..;)
potem sobie plasterek schabu uprzednio posypany granulowanym
czosnkiem,drobno krojoną cebulą, natką pietruszki, pieprzem i solą i
skropiony oliwą, balsamico i sosem sojowym rzuciłem na lekko zwilżoną
oliwą rozgrzaną patelnię i tak kilka minut...skarmelizowałem cebulkę z
balsamico i łyżką śmietany..i o..
takie soczyste miało być..i było..
a na deser serduszkowa tarta z konfiturą jarzębinową i grejpfrutem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz jest wprawdzie moderowany, ale zawsze mile widziany...;))