najpierw to się zamotałem... znaczy poszedłem po bianco..nie mieli nic
satysfakcjonującego..ale wstąpiłem do rzeźnika...pomarudziłem i w sumie
kupiłem..a jemu to się kasa zacięła, bo ile i czego bym nie wziął to
zawsze płacę 2,50... znaczy carpaccio... i właśnie zadobyłem rucolę i
wychodząc od sprzedawcy owoców i warzyw..po włosku to krócej
jest..fruttivendolo wyrżnąłem łbem w opuszczoną żaluzję i mi się
przypomniało, że przecież mam jeszcze 7 butelek bianco w domu...
ale wracając do mojego strajku... mam za mały talerz...:( rucola,
trójkolorowy świeżo mielony pieprz, oliwa sól, balsamico i... bo oni
wszyscy to grana, a dla mnie grana za mdłe jest więc pecorino..:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz jest wprawdzie moderowany, ale zawsze mile widziany...;))