znaczy załapałem natchnienie i w samą porę zresztą, żeby zjeść karczochy...
wymyśliłem sobie, że napcham do środka czosnku, natki, popieprzę i podduszę..
ale takie jakieś twarde i jędrne.. znaczy jędrne... były, że za chiny nie mogłem nic wcisnąć...
a w końcu co a się będę męczył..sobie pomyślałem tak i polałem dno
rondla oliwą, położyłem karczochy nogami do góry, wrzuciłem czosnku i
natki, popieprzyłem i wstawiłem na ogień..delikatnie..jak już czosnek
się zeszklił srujnąłem bianco..zredukowałem, podlałem wodą na 2/3
wysokości i przykryłem... posoliłem, poddusiłem do miękkości, odkryłem ,
zredukowałem...
i dobre ..:DDDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twój komentarz jest wprawdzie moderowany, ale zawsze mile widziany...;))