niedziela, 26 maja 2013

królik w kefirze..:D

już abstrahując od tego, że z królika nie ma solidnych porcji, chyba, że występuje w ilości sztuk jedna na głowę.. ;)
to właśnie sobie wymodziłem... najpierw wstawiłem go na 6 godzin do lodówki zalanego kefirem w towarzystwie lauru, ziela angielskiego, gałązki rozmarynu, majeranku, szalotki, czosnku i pieprzu..
potem wyciągnąłem , umyłem, wysuszyłem i na oliwę..podsmażyłem i srujnąłem bianco...;)
jak się zredukowało podlałem nieco wodą i wlałem marynatę..i przykrywka...:)
i do tego ziemniaki z cacioricottą, majerankiem i rozmarynem zapiekane w piecu i ... przecież wczoraj blender zakupiłem... znaczy wrzuciłem buraczki, czosnek, kilka listków mięty..sól, pieprz i oliwa i wcisnąłem przycisk oznaczony cyfrą 3..:DDD
ale dobre..:)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

czwartek, 16 maja 2013

improwizacja karczochowa....;)

znaczy załapałem natchnienie i w samą porę zresztą, żeby zjeść karczochy...
wymyśliłem sobie, że napcham do środka czosnku, natki, popieprzę i podduszę..
ale takie jakieś twarde i jędrne.. znaczy jędrne... były, że za chiny nie mogłem nic wcisnąć...
a w końcu co a się będę męczył..sobie pomyślałem tak i polałem dno rondla oliwą, położyłem karczochy nogami do góry, wrzuciłem czosnku i natki, popieprzyłem i wstawiłem na ogień..delikatnie..jak już czosnek się zeszklił srujnąłem bianco..zredukowałem, podlałem wodą na 2/3 wysokości i przykryłem... posoliłem, poddusiłem do miękkości, odkryłem , zredukowałem...
i dobre ..:DDDD


Obrazek

Obrazek

Obrazek

wspomnienie dzieciństwa...;)

nie to, żebym miał coś przeciwko, ale baby to jednak wredne są..;)
znaczy tak jakoś sobie wszedłem na listę obserwowanych blogów i mi walnęła po oczach drożdżówką z makiem...
a jeszcze do tego , że Ona na tej przerwie te drożdżówki jadła... co prawda mówiło się na to kołocki, ale ... tutaj ich nie ma i to takie moje marzenie niespełnione od lat wielu było...
wiem, że ślinienie klawiatury jest be, ale jęzor mi uciekł i musiałem..mak , bo też nie ma, znaczy resztkę zaoszczędzoną na czarną godzinę miałem, masła nie, więc zastąpiłem oliwą, bo przecież sklepy zamknięte, a po za tym masło źle wpływa na hydraulikę... ;)
poczyniłem..:))))

Obrazek

Obrazek

a oto link do oryginalnego przepisu i sprawczyni mojego błogostanu..:)

środa, 1 maja 2013

szparagi w słoninie..;)

szparagi ze słoniną..sobie wymodziłem..i al forno nawet...;)
słoninę posmarowałem salsą verde wzbogaconą pieprzem i siekanymi pistacjami , owinąłem tym podgotowane szparagi...rzuciłem na nie skórkę pomarańcza, prysnąłem sokiem, srujnąłem bianco i na 15 minut do pieca... oczywiście skropiłem oliwą też..
a na koniec na gorące szparagi strużki caciocavallo..;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

costine di cavallo..;)

człowiek jeść musi... szczególnie, gdy nie śpi..;)
znaczy najpierw to sobie wymyśliłem, że upiekę tartę na śniadanie... bo jakoś mi tak głodno było...
i ukręciłem sobie z jabłkami , cynamonem i cytryną... w lodówce znalazłem cytrynę w cukrze jako produkt uboczny produkcji limoncello powstałą..;)

Obrazek

ale jak tak sobie tę tartę kręciłem to pomyślałem, że przecież coś treściwszego też by się zdało zjeść..w końcu nie samą tartą człowiek żyje...
w sumie wieczorem przed samym zamknięciem sklepu byłem u mojego zaprzyjaźnionego rzeźnika... myślałem o króliku, ewentualnie kurczaku, ale wysprzedał...:(
i tak wzrok mój błądząc po ladzie zatrzymał się na żeberkach... znaczy costine di cavallo się to nazywa tutaj i już dawno się przymierzałem, ale, jako, że sposób obróbki jest dość czasochłonny odpuszczałem... wczoraj jednak poszedłem na całość..;)
wynalazłem w necie najbardziej zbliżony do mojego zapotrzebowania przepis i do boju..:D
żeberka do garnka..wysokiego raczej, żeby sobie mogły popływać..zalałem zimną wodą, wrzuciłem czerwoną cebulę, czosnek, liść laurowy, rozmaryn, selera, natkę pietruszki i kilka ziarnek pieprzu i chlusnąłem oliwy...
i gotowałem na wolnym ogniu 2 godziny...
i posoliłem..:D
i dalej gotowałem dzielnie znosząc katusze... znaczy następną godzinę..
jak wody zostało prawie tyle co nic chlusnąłem bianco, a potem passatę pomidorową...
i znowu gotowałem... godzinę...
i w końcu dane mi było zjeść...:)
Obrazek

Obrazek

warto było czekać i cieszę się, że jeszcze pół gara mam...:DDDD